Artykuł
Siła pocieszenia
Chrześcijaństwo dostarcza języka, dzięki któremu można mówić o najtragiczniejszych i najtrudniejszych doświadczeniach, które odsuwamy od siebie, ale których nie da się uniknąć
Z Tomaszem Stawiszyńskim rozmawia Jan Wróbel
Wielkanoc. Idealny moment, by do Tomasza Stawiszyńskiego, filozofa, pisarza i publicysty, wysłać świąteczną kartkę: „Drogi Tomaszu – pięć warunków dobrej spowiedzi nie wydaje się szczególnie atrakcyjnym punktem wyjścia dla rozmowy nawet z filozofem. Jeżeli jednak byłaby to rozmowa z autorem książek, jak np. «Co robić przed końcem świata», to może jednak? Proszę posłuchać, jak pięknie brzmią: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie Bogu i bliźnim. Uniwersalny, mądry instruktaż naprawiania relacji, która została zerwana. Czy w innych chrześcijańskich poczynaniach i rytuałach nie kryją się równie uniwersalne prawdy – w najgłębszym rozumieniu tego pojęcia ludzkie? Hipotetycznie świat bez Boga jakoś da radę. Ale bez chrześcijaństwa to już chyba nie. Wesołych Świąt (?)”. I porozmawialiśmy.
Pochwaliłem się, że przeprowadzę z tobą wywiad, i moja koleżanka nakazała mi, żebym koniecznie zapytał cię o jej znajomych.
Tak?
Są niewierzący, ale raz w roku chodzą na rekolekcje. Tak na dzień, dwa, nie na cały cykl. I mam zapytać, czy z nimi jest wszystko w porządku.
Myślę, że absolutnie wszystko w porządku. Mówili mi zaprzyjaźnieni dominikanie, że dostrzegają specyficzny trend rekolekcyjny – bardzo często ludzie, którzy zupełnie nie definiują się jako religijni, wybierają się na rekolekcje czy spotkania medytacyjne. Kieruje nimi, sądzę, głęboka i naturalna dla człowieka potrzeba nazwania pewnych obszarów życia – i okazuje się, że do ich opisania nie ma lepszego języka niż ten religijny. Ponadto bardzo dzisiaj potrzebujemy wspólnoty. Żyjemy w świecie, który nas rozdrabnia na jednostki, na dodatek mające sobie świetnie ze wszystkim radzić. A tu razem zwracamy się ku czemuś, co jest większe od nas, możemy mówić i słuchać o sprawach nieporuszanych nigdzie indziej. Dopiero od pewnego momentu w kulturze pojawiają się te wszystkie wydzielone dyscypliny zajmujące się zdrowiem psychicznym, jak psychologia, psychoterapia, psychiatria itd. Wcześniej znaczna część ich kompetencji leżała w gestii religii, obsługującej, jeżeli można tak powiedzieć, różne aspekty bytu ludzkiego. Carl Gustav Jung mawiał, że wśród jego pacjentów właściwie nie ma osób, które w sposób głęboki przeżywają swoją religijność.